Drogi Użytkowniku AdBlocka/uBlocka:
Aby poprawnie wyświetlać treść naszej strony, wyłącz AdBlocka/uBlocka lub dodaj wyjątek dla naszej domeny.

Aktualności

Reklama z domowego aresztu

Reklama z domowego aresztu
2011-07-13

Modna ostatnio praca z domu to rozwiązanie nie tylko dla matek, które pragną wykonywać zlecenia i jednocześnie opiekować się dziećmi, czy dla urodzonych freelancerów: programistów, grafików, fotografów oraz dziennikarzy. Tę formę pracy zdalnej odkryła również ostatnio Lindsay Lohan. I nieźle na niej zarobiła.

 

Lohan to już głównie skandalistka, a nie aktorka czy piosenkarka. Znana jest bardziej ze swoich alkoholowych i narkotykowych ekscesów opisywanych w plotkarskich serwisach niż z filmowych ról oraz piosenek.

 

24-latka od ponad miesiąca przebywa w areszcie domowym w swojej willi w Venice Beach. Choć do końca odsiadki zostały jej już tylko trzy miesiące (a przewinienie niemałe: jazda po pijanemu i kradzież naszyjnika), przyzwyczajona do zarabiania grubych pieniędzy – w areszcie domowym nie leniuchuje. Dla podreperowania budżetu i zabicia nudy zgodziła się na udział w reklamie.

 

Amerykanka ma głowę na karku – zawarła umowę z cieszącym się popularnością (ale i złą sławą) internetowym serwisem aukcyjnym Beezid.com. Bez wychodzenia z domu zgarnęła 25 tys. dolarów, a także czek na 10 tys. dolarów do wykorzystania na tej właśnie stronie internetowej. Wszystko za 10-sekundowy spot nagrany na kanapie w salonie.

 

Dlaczego tam? Wszystko musiało wszak odbyć się zgodnie z prawem, a – o ironio – ten krótki spot świetnie wpasował się w nakaz sądu, jak i w założenia Beezid. Reklamuje się tu przecież zakupy bez konieczności wychodzenia z domu czy, jak woli Lindsay – z domowego aresztu.

 

Nagranie ani jakością, ani scenariuszem nie przypomina profesjonalnej reklamy, ale dobrze wpisuje się w trend domowych filmików umieszczanych na YouTube, polecających konkretne produkty oraz serwisy. I być może w tym, a pewniej jeszcze w nazwisku skandalistki kryje się nadzieja pomysłodawców na sukces i poszerzenie się grona użytkowników portalu aukcyjnego.

 

„Tu chodziło o promocję. Komuś może się to spodobać, komuś nie, w porządku” – tłumaczy krótko w swoim profilu na Facebooku Beezid.com.

 

Źródło: MIchalina Łubecka, Marketing przy Kawie